Jak Wam pisałam wcześniej, dostałam się na staż i trafiłam do magazynu. Efekt nowości minął po dwóch tygodniach i zaczęłam się najzwyczajniej w świecie nudzić. Ogrom czarnej roboty mnie przytłaczał, a i tak nie widziałam jej sensu - gdziekolwiek sprzątnęłam, zaraz był bałagan. Zachodziłam w głowię jak jedna stażystka ma zaprowadzić porządek, skoro nie potrafią tego zrobić kierownicy. Poza tym wewnątrz siebie czułam, że zostałam stworzona do poważniejszej pracy niż oklejanie regałów czy robienie inwentaryzacji. Mimo dobrych chęci i pozytywnego nastawienia po miesiącu pracy moja irytacja osiągnęła apogeum. Chodziłam wkurzona, plułam jadem na prawo i lewo, a nad głową wisiały mi chmury burzowe. 'Utknęłam tu na trzy miesiące' - myślałam załamana.
Następnego dnia musiałam załatwić papierkologię, więc udałam się do kierownika logistyki po podpis. Jakie było moje szczęście, gdy powiedział mi, że od przyszłego tygodnia przechodzę do biura. Miałam ochotę skakać pod sufit z radości!
Jednak zadał mi on kilka pytań dotyczących magazynu i okazało się, że - mimo że spędziłam tam miesiąc - nie wiedziałam podstawowych rzeczy. Doznałam szoku. Tak niewiele umiem, a tak wiele muszę się jeszcze nauczyć! Dostrzegłam, że poczułam się zbyt pewna siebie i odrzuciłam elementarną naukę, jaką mogłam dostać w magazynie. W końcu to on jest podstawą całej logistyki! Olśniło mnie, że to, na co najbardziej narzekałam, było najlepszym prezentem od losu. Wystarczyło spojrzeć na to z innej perspektywy.
Rzeczy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają.
Stylizacja: Change of perspective
bluzka: SpeciallySelected (sh)
spodnie: sh
marynarka: sh
buty: Boti
zegarek: Perfect (allegro)