czwartek, 25 kwietnia 2013

I trust myself

Pisaliście mi pod poprzednim wpisem, że jestem niezwykle ambitna i podziwiacie moją wytrwałość. Wasze komentarze początkowo wprowadziły mnie w stan istnego samozachwytu, a później skłoniły do... refleksji (chyba moje alter-ego jest filozofem). 
Zaczęłam się zastanawiać, skąd bierze się we mnie taki upór w dążeniu do celu? W pewnym stopniu to kwestia charakteru i wychowania - z tym się zgodzę. Jednak doszłam do wniosku, że bardzo dużo zależy od... wiary w samego siebie i ufnego spoglądania w przyszłość.
Przez całe życie uczymy się naszych zachowań i odruchów. Jednak w pewnym momencie jego trwania jesteśmy w stanie określić jak duże jest nasze zaufanie. Czy spędzamy każdy dzień bojąc się jutra czy jednak wierzymy, że cokolwiek by się nie działo, będziemy potrafili znaleźć wyjście z danej sytuacji? 
Ja uczę się samej siebie już prawie dwadzieścia jeden lat i śmiało mogę powiedzieć, że ufam samej sobie bezgranicznie. Poznałam swoją wartość i przez to wiem, na co mnie stać. Wewnętrznie czuję, że nigdy nie zawiodę samej siebie, a ta wiara stała się fundamentem mojej ambicji i wytrwałości. Dzięki temu patrzę w przyszłość z optymizmem i radosnym oczekiwaniem w sercu. 
Ostatecznie, jeśli Wasza pewność siebie jest mała, spróbujcie zaufać czemuś większemu. Bóg, potężny Wszechświat, przeznaczenie. Coś co będzie podporą w chwili zwątpienia. Bo bez ufnego spoglądania w przyszłość trudno jest być szczęśliwym.










marynarka: sh
spódnica: PaloMino (sh)
bluzka: George
kapelusz: sh
torebka: KiczCollection
pierścionek: LotusMendes

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wild horses

Moim zdaniem nic nigdy nie dzieje się z przypadku: ostatnio dodałam wpis o tym, że treść mojego bloga stała się refleksyjno-filozoficzna i taka zostanie; dziś, w obliczu wydarzeń ostatnich kilku dni, nie jestem w stanie snuć rozważań na takie tematy. Po prostu mam zbyt dużo spraw na głowie. Takich, w których trzeba podejmować decyzje w ułamku sekundy, a ich żniwa zbierać przez całe życie. Brzmi jak dużo presji, prawda?
Po pierwsze i najważniejsze: uczelnia. Założyłam sobie, że chcę dostać najwyższy poziom stypendium rektorskiego. I nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że jeśli chcę to osiągnąć, na dziewiętnaście ocen w tym semestrze mogę mieć... tylko trzy oceny niższe niż 5,0. Wyzwanie możliwe do realizacji, jednak wymagające dużego poświęcenia i wytrwałości.
Z uczelnią wiąże się chór, o którym Wam wspomniałam w którymś z postów (pamiętacie teledysk?). Absorbuje bardzo dużo mojego czasu, jest jednocześnie odskocznią i ciężką pracą. Zwłaszcza, że w tym roku czekają nas jeszcze dwa festiwale w Polsce i wyjazd zagraniczny. Do tego wykonanie ponad godzinnego utworu wraz z innymi akademickimi chórami z okazji zakończenia sezonu w filharmonii. A i jeszcze bym zapomniała: w tym roku nasz chór świętuje dziesięciolecie. 
Plany na wakacje? Uśmiecham się pobłażliwie, gdy ktoś mnie o nie pyta. Chciałam jechać na zagraniczny staż do Hiszpanii, jednak muszę to odłożyć ze względów finansowych. Z drugiej strony i tak powinnam zorganizować sobie praktykę, najlepiej logistyczną - co by kształcić się w zawodzie. Czekają mnie długie godziny pisania listów motywacyjnych, ale jestem dobrej myśli.
Jednocześnie przydałoby się trochę zarobić, aby odciążyć rodziców w płaceniu mi za mieszkanie. Jeśli dorosłość ma polegać na ciągłym martwieniu się o pieniądze to nie chcę dorastać.
Opisałam wyżej tylko najważniejsze myśli, które zaprzątają mi głowę, a przecież jeszcze do tego dochodzi aktywność fizyczna, zdrowe odżywanie (ja i gotowanie, ha!), zobowiązania wobec rodziny, utrzymywanie kontaktu z przyjaciółmi, samodzielna nauka hiszpańskiego, pogłębianie wiedzy ogólnej, a, no i... BLOGOWANIE.
Różne pomysły biegają po mojej głowie niczym stado dzikich rumaków, a ja rozważam każdą opcję, analizuję, rozpatruję za i przeciw, zasięgam opinii, staram się znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji. 
Och, jestem taka ciekawa co przyniosą najbliższe miesiące...








spódnica: sh
bluzka: GinaTricot
marynarka: Wallis Petite (sh)
kurtka: h&m
botki: allegro
zegarek: allegro

środa, 17 kwietnia 2013

I finally found my way

Pod ostatnim wpisem pojawiły się komentarze odnoszące się do treści moich postów. A dokładniej do faktu, że stała się ona wyjątkowo refleksyjno-filozoficzna. To skłoniło mnie do przemyśleń: czy oby nie przesadzam z wyniosłymi słowami, roztrząsaniem pewnych problemów lub powielaniem motywujących zwrotów? Czy taka treść pasuje do tematyki bloga, uśmiechniętej twarzy i potrzeb komentujących? 
Jednak po chwili stwierdziłam, że to jest właśnie droga, której szukałam przez całe dwa lata istnienia bloga. Błądziłam, aby w końcu dojrzeć do mądrych wniosków: nie będę opisywać ubrań (od tego są zdjęcia!), nie będę pisać postów opisujących każdy mój dzień (to dopiero byłaby monotematyczność :-D), ani nie będę bawić się w pogodynkę i użalać nad warunkami atmosferycznymi. 
Oczywiście nie mam zamiaru ubliżać nikomu, kto pisze posty w takiej tematyce. Ale musicie zrozumieć, że dużo przyjemniej komentuje się blogi osób, które wkładają serce zarówno w fotki, jak i treść. Dzięki temu wiem, że oprócz ładnej twarzy i umiejętności łączenia ubrań osoba na zdjęciu ma osobowość i swoje zdanie. A to rzadko spotykana kombinacja cech na blogach modowych.
A wy jak uważacie? Może się mylę? Może Waszym zdaniem w blogach modowych chodzi tylko o wyszukany styl, uwieczniony na zdjęciach, a treść schodzi na dalszy plan? Czekam na opinie :-)









spódnica: sh
koszula: Eastex (sh)
płaszcz: odziedziczony
kopertówka: sh
buty: allegro
okulary: House

sobota, 13 kwietnia 2013

Respect your health

"Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie... kto Cię stracił". I być może Mickiewicz przewraca się w grobie, słysząc jak porównuję jego ukochaną Litwę do zdrowia, nie potrafię jednak znaleźć innych, bardziej trafnych słów opisujących ból po utracie czegoś ważnego. Zdrowie. Inaczej witalność. Energia życia. Napędzająca nas siła, bardzo istotna dla ludzi. Dlaczego więc większość nie szanuje tak ważnej wartości?Mało tego! Wydaje mi się, że świadomie, jakby na własne życzenie, krzywdzimy siebie, spychając potrzeby zdrowotne na dalszy plan. Kiwasz przecząco głową? To powiedz, kiedy ostatnio cierpiałaś z powodu nagłych skurczy mięśni? A może bolała cię głowa? Czy czując uciążliwe kłucia w sercu, zgłosiłaś się do do odpowiedniego specjalisty? Prawdopodobnie nie zrobiłaś nic, twierdząc, że przejdzie samo albo tak ma być. Zignorowałaś wszelkie wstępne sygnały, jakie wysyłał Ci Twoje własne ciało. Dlaczego? Zazwyczaj z braku czasu.
Co więcej, prawdopodobnie Twój styl życia przyczynia się do osłabienia naturalnej odporności organizmu (papierosy, brak ruchu, alkohol, brak warzyw i owoców w diecie, mało wody, stres, brak odpowiedniej ilości snu - to tylko kilka podstawowych punktów na bardzo długiej liście) i Twoje ciało w pewnym momencie nie ma naturalnej siły, by walczyć. A wtedy? No cóż, "nagle" pojawia się choroba. Poważna lub trochę lżejsza - każda z nich sprawia, że opuszcza Cię chęć do życia. Wszystkie zaoszczędzone przez lata pieniądze i czas poświęcony pracy, a nie zdrowiu - w czasie choroby nasz organizm odbiera z nawiązką. Najbogatsi są w stanie oddać wszystko co mają, by przywrócić zdrowie. Szkoda, że często jest na to za późno. 
Zrób szybki rachunek sumienia i powiedz, czy wystarczająco dobrze traktujesz swój organizm. Ja od pewnego czasu czczę swoje ciało bardziej niż cokolwiek innego na świecie i widzę, jak ono odpłaca mi pełnią zdrowia i sił. Spróbuj i ty - dla Ciebie jeszcze nie jest za późno!









Post sponsorowany przez lumpki.
buty: Merg
biżuteria: katherine.pl


wtorek, 9 kwietnia 2013

Am I ignorant?

Ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do refleksji nad ludzką ignorancją. Rozmawiając z nowo poznaną osobą o rzeczach ważnych i mniej ważnych zauważyłam, że mam ogromne braki jeśli chodzi o... wiedzę ogólną.
I tutaj doznałam szoku. Jak to możliwe, skoro uczę się tak dużo i uchodzę za osobę mądrą? Czy nie powinnam mieć ogromu wiedzy w swojej głowie i potrafić się wypowiedzieć na każdy temat? Hmmm, otóż nie.
Wydaje mi się, że to lata schematycznej nauki wykształciły we mnie dzisiejszą  powierzchowność. Kiedyś nie byłam taką ignorantką. Mogłam porozmawiać swobodnie o przyczynach powstawania mgły, wiedziałam gdzie leżą Wyspy Owcze i umiałam przeprowadzić rozbiór gramatyczny zdania. Byłam ciekawa wszystkiego i potrzebowałam tej wiedzy, aby poznać świat. Dzięki temu stawałam się mini-ekspertem w niektórych dziedzinach. Dzisiaj, po wielu latach schematycznego uczenia się, widzę swoje braki. 
Ktoś powiedziałby - co ty pleciesz, w końcu znasz się na modzie. Może i w pewnym stopniu to racja, w końcu umiem łączyć kolory, dobrać odpowiednie buty i ubrać się na każdą okazję. Ja jednak chciałabym wrócić do czasów, kiedy dobry wygląd był dodatkiem do inteligencji, a nie stał na pierwszym miejscu.
Dlatego dzisiaj podziwiam starsze osoby, od których bije życiowa mądrość. To właśnie one są dla mnie inspiracją. Mają zdanie na każdy temat i potrafią je poprzeć argumentami. Przez całe życie realizowali się w różnych dziedzinach, pozostawiając umysł otwarty na wszelkie nowości. Chciałabym móc tak powiedzieć o sobie za kilkadziesiąt lat.
Macie jakiś sposób na to, aby przestać być powierzchownym ignorantem?









płaszcz: allegro
spódniczka: sh
bluzka: Vero Moda
buty: allegro
pasek: h&m
okulary: Firmoo
naszyjnik: Naszyjnikimie (na hasło CURLY dostaniecie 10% rabatu na wszystkie produkty!)

środa, 3 kwietnia 2013

Little things

Tęcza. Chmury. Kolory. Marzenia. Rodzina. Przyjaciele. Ludzie. Impreza. Zabawa. Rozmowa. Listy. Świat. Podróże. Prowadzenie samochodu. Kosmetyki. Kąpiel. Usta. Pocałunki. Kwiaty. Motyle. Bajki. Boże Narodzenie. Pociąg. Światło.  Pisanie. Komputer. Sukienki. Jedzenie. Deszcz. Parasolka. Urodziny. Balony. Wino. Zima. Taniec. Szczęście. Czytanie. Książki. Śpiewanie. Tekst. Ubrania. Miłość. Bycie kochanym. Anioły. Sen. Owoce. Herbata. Pizza. Warzywa. Muzyka. Oczy. Czekolada. Telefon. Noc. Gwiazdy. Księżyc. Sztuka. Rysowanie. Śmiech. Lody. Świeczki. Prezenty. Babeczki. Jesień. Woda. Pływanie. Morze. Koty. Zwierzęta. Psy. Wiosna. Ognisko. Film. Kino. Wakacje. Lato. Słońce. Łąka. Sport. Odpoczynek. 
Na świecie jest tyle pięknych rzeczy. Ich prostota sprawia, że przynoszą nam najwięcej szczęścia. Naszym zadaniem jest tylko je zauważyć i docenić.
Jednak na co dzień mijamy te perełki obojętnie, uznając, że nam się należą i będą dla nas zawsze dostępne. Przyjmujemy, że taka jest kolej rzeczy, ludzkie prawo posiadania. Dopiero gdy ich zabraknie, czujemy smutek i pustkę. 
Lista powyżej powstała w pięć minut, a i tak jest mocno okrojona. Prawdę mówiąc, codziennie w swojej głowie wymieniam o wiele więcej rzeczy, za które jestem wdzięczna. Spróbuj i ty. Doceń małe cuda w swoim życiu.








płaszcz: odziedziczony
sweterek: sh
jeansy: sh
buty: allegro
komin: lokalny sklep
kokarda: katherine.pl
biżuteria: katherine.pl